Loading...

S. Larsson


Kryminologiczne wątki powieści Larssona

Kryminologiczne wątki powieści Larssona: co to jest przestępstwo, jakie są jego źródła, dlaczego ludzie dopuszczają się przestępstw, jak im przeciwdziałać i na ile (o ile w ogóle) nadaje się do tego kodeks karny; czym jest przemoc instytucjonalna i jakie są środki jej zapobiegania.

Przestępstwem przyjęło się definiować (gdyż sam kodeks karny nie zawiera wyjaśnienia omawianego terminu, a jedynie wskazuje jego pewne elementy) – „czyn człowieka zabroniony przez ustawę pod groźbą kary jako zbrodnia lub występek, bezprawny, zawiniony i społecznie szkodliwy w stopniu wyższym niż znikomy”[1] Generalnie należy stwierdzić, iż w powieści Stiega Larrsona przestępstwo jest zachowaniem występującym często (nie tylko u Martina czy jego ojca, gdzie mamy do czynienia z seryjnymi zabójcami ale także niegodziwe czyny Wennerstróma czy jednoznacznie negatywne postępowanie kuratora Lisbeth) i wyrażającym się w wielu płaszczyznach ludzkiej egzystencji – pozbawianiu ludzi życia, zdrowia, godności czy pieniędzy. Wszyscy wyrządzający krzywdy innym zostają jednak ukarani (brat Harriet ginie w wypadku, kurator dostaje „nauczkę” i zostaje naznaczony na zawsze w sensie jak najbardziej realnym i fizycznym, biznesmen oskarżony o malwersacje finansowe odbiera sobie życie). Sprawiedliwość „dopada” każdego, nawet po długim okresie oczekiwania.

Wydaje się, że istnieje specyficzna przemoc instytucjonalna różniąca się znacznie od przemocy rodzinnej. Zachowanie człowieka w organizacji i poza nią mogą różnić się diametralnie. Przykład tego podwójnego życia dali esesmani i gestapowcy - okrutni oprawcy a jednocześnie wzorowi mężowie i ojcowie. Instytucja może wyzwolić skrajną agresję u zupełnie normalnych, przeciętnych ludzi, co wykazał w słynnym naturalnym eksperymencie (stanfordzki eksperyment więzienny przeprowadzony w 1971 roku) Philip Zimbardo. [2] Podobnie jest z bratem Harriet, który na co dzień udaje przykładnego prezesa firmy, gra „rolę” miłego i gościnnego człowieka, zaś w swojej „sali tortur” pozbawia niewinne osoby wszystkiego co tylko możliwe, łącznie z życiem, zdrowiem, godnością czy nadzieją.

Komitet do spraw Eliminacji Wszelkich Form Dyskryminacji Kobiet (CEDAW), stojący na straży stosowania postanowień konwencji (1979), określił przemoc wobec kobiet jako formę dyskryminacji w znaczeniu konwencji i pełniąc swą rolę doprowadził do baczniejszego uwzględniania tej kwestii w programach prac instytucji i mechanizmów ochrony praw człowieka. W szczególności wymaga ona od państw potępienia przemocy wobec kobiet i powstrzymania się od powoływania się na jakikolwiek zwyczaj, tradycję czy wzgląd religijny po to, aby uniknąć wypełnienia swoich obowiązków w zakresie jej wyeliminowania. [3] Jest to właściwe i potrzebne uregulowanie, jednakże bez wypracowania odpowiedniej świadomości społecznej, nie tylko zresztą u mężczyzn, gdyż także duży odsetek kobiet jest często pozbawionych właściwej wiedzy i pewnej „kultury przeciwstawiania się” negatywnym zjawiskom dotykającym ich rodziny lub tez osoby im znane.

Napisana przez nieżyjącego już Stiega Larrsona powieść „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to bestsellerowa książka ukazująca studium ludzkich niegodziwości i skrajnie negatywnych dewiacji emocjonalnych, umiejętnie skrywanych pod płaszczykiem codziennych, rytualnych i cyklicznych czynności nie zdradzających objawów w nieprawidłowym wartościowaniu zjawisk i zdarzeń.

Fabuła tej niezwykle dobrze przyjętej przez czytelników - szwedzkiej powieści kryminalnej oscyluje zasadniczo wokół sprawy wyjaśnienia tajemniczego zaginięcia sprzed 40 laty – bratanicy Henrika Vangera – imieniem Harriet. Do tego zagadkowego zadania zostaje wynajęty - za pośrednictwem mecenasa Dirch'a Frode – Mikael Blomkvist, który niedługo przed otrzymaniem oferty zostaje skazany przez sąd za zniesławienie przedsiębiorcy i magnata finansowego – Hansa-Erika Wennerstróma, po tym jak otrzymał cynk od swojego znajomego, odnośnie nieprawidłowości dotyczących malwersacji finansowych przy inwestowaniu w krajach starego bloku wschodniego (w tym w Polsce). „(...) Po raz pierwszy został uznany za winnego przestępstwa, w ogóle po raz pierwszy był o coś podejrzany i oskarżony (…)”. Ten znany i szanowany niegdyś dziennikarz czuł się ze swoim wyrokiem fatalnie, bał się o przyszłość „Millenium” - czasopisma, w którym nie tylko miał udziały, ale przede wszystkim, którego był publicystą i wydawcą. Telefon od adwokata pana Vangera niezwykle zaskoczył Mikaela, który postanowił po osobistym spotkaniu i wyjaśnieniu sytuacji przez Henrika – zerwać na rok z pracą w „Milennium” i zająć się sprawą w odległym, prowincjonalnym miasteczku – Hedestadt. Oficjalnie zadaniem Blomkvista miało być spisanie dziejów rodu Vangerów – przed laty – potężnego koncernu będącego jednym z filarów przemysłu Szwecji, lecz tak naprawdę chodziło o rozwiązanie tajemniczego zniknięcia bratanicy zleceniodawcy, odnalezienia czegokolwiek co mogłoby posunąć śledztwo, które utknęło w martwym punkcie, niemalże na początku. Przekonania co do możliwości rozwoju sprawy, zarówno stary Henrik jak i jego przyjaciel – adwokat Frode mieli określone, niemniej nie wyjawiali ich Blomkvistowi z wiadomego powodu, dopiero po szczęśliwym rozwiązaniu zagadki Dirch powie dziennikarzowi „(...) ani on, ani ja nie wierzyliśmy, że to coś zmieni. Tak jak powiedział, chciał podjąć ostatnią próbę (...)”. Obsesja z jaką szukał bratanicy stary Henrik przyczyniła się do jego wycofania się z życia zawodowego i kierownictwa firmą, przekazania sterów bratankowi Martinowi (brat zaginionej) i powolnego upadku mitu koncernu Vangerów. Zasadniczy przełom i znaczna pomoc, bez której Mikael nigdy nie osiągnąłbym ostatecznego celu, czyli odnalezienia zaginionej – Harriet oraz niejako przy okazji jej domniemanego zabójcy – nie zostałby zrealizowana gdyby nie działania niezwykle inteligentnej, choć niewykształconej 24-letniej hakerki, pracującej w firmie „Milton Security”, którą to początkowo zatrudnił adwokat pana Henrika Vangera w celu przygotowania wnikliwego raportu dotyczącego osoby – skazanego publicysty „Millenium”. Tylko dzięki temu, iż Lisbeth nie zakończyła sprawy z momentem oddania danych klientowi i przekazania lakonicznych, ustnych informacji – udało się rozwiązać tajemnice rodu Vangerów, którego to związki ze szwedzkim nazizmem były bardzo bliskie.

Mikael początkowo pozbawiony na prowincji nawet dostępu do Internetu, szybko zaczął wypytywać członków rodziny o wskazówki dotyczące zniknięcia nastolatki, narażając się tym samym wielu, bardzo nieprzewidywalnym ludziom. Dom w którym mieszkał nie był szczególnie bezpiecznym miejscem i z łatwością do czasu wymiany zamków i zainstalowania odpowiedniego sprzętu monitorującego, niemalże każdy mógł do niej wejść i zdobyć informacje dotyczące stanu prowadzonego przez dziennikarza „śledztwa”. W wyniku wielu, żmudnych i trudnych tak technicznie jak i operacyjnie zabiegów oraz dzięki sporej spostrzegawczości i zwyczajnemu szczęściu – poszukiwaczom udało się odkryć rzeczywistego seryjnego zabójcę i gwałciciela, który nie był głównym podejrzanym i stanowił zarówno dla dziennikarza, jak i dla szperającej w archiwum koncernu Vangerów – Salander – ogromne zaskoczenie. Niespodziewanie sprawcą wielu okrutnych i odrażających mordów na młodych kobietach okazał się brat zaginionej Harriet, bratanek podejrzewanego w pierwszej kolejności Haralda Vangera oraz syn Gottfreda Vangera. "Bezsprzecznie najbardziej odrażającym czynem, przerażającym w momencie jego ujawnienia, jest morderstwo na tle seksualnym". [4]

Martin, nie był bynajmniej pospolitym przestępcą czy „zwykłym” jednorazowym zabójcą. Stanowił swoiste połączenie wyzutego z uczuć profesjonalisty i pozbawionej skrupułów nieokiełznanej bestii, posiadającej zarazem dwie, zgoła odmienne twarze – swoją prawdziwą, starannie skrywaną, dostępną dla ograniczonej ilości osób oraz tą niejako na pokaz, - miłą, otwartą, uczynną. Brat Harriet posiadał starannie ukrytą „izbę tortur”, swoiste piekło, ukryte głęboko w piwnicy, chronione przez stalowe drzwi z mocnym antywłamaniowym zamkiem („wrota piekła”). Wyposażył ją z ogromną dbałością o szczegóły „(...) Po lewej stronie stała ława, do której mógł przywiązywać ofiary rzemiennymi pasami. Zarówno na ścianie, jak i u sufitu wisiały łańcuchy i metalowe pętle. Był tu też oczywiście sprzęt wideo. Całe studio nagraniowe. W głębi widniała stalowa klatka, w której gospodarz zamykał swoich gości na dłuższy czas. Na prawo od drzwi znajdowały się łóżko i kącik telewizyjny. Na jednej z półek stała masa filmów wideo (...)”. Co z pewnością świadczy o jego chorej psychice, pełnej premedytacji przy popełnianiu morderstw na tle seksualnym, całkowitej świadomości znacznie tego co robi, wykreowaniu skrajnie niegodziwego de facto stylu życia, gdzie zabójstwo raz na jakiś czas stanowiło urozmaicenie porównywalne do spotkania się w gronie przyjaciół. W - moim zdaniem - kluczowej scenie dla zrozumienia treści książki, gdy Martin Vanger wprowadza dziennikarza do swojej „sali tortur”, zachowanie brata Hariet zdradza skłonności co najmniej rozdwojenia osobowości. „(...) Zupełnie bez ostrzeżenia kopnął leżącego w krocze, by po chwili z furią wymierzyć serię ciosów. To było jak zły sen. Martin Vanger oscylował między racjonalnością a chorobą psychiczną. W jednej chwili pozornie spokojny, w drugiej zaczynał miotać się jak zwierzę w klatce (...)”.

O tym, że Martin był sprytnym przestępcą świadczy chociażby fakt, iż przejrzał inteligentnego Blomkvista i świetnie zdawał sobie sprawę z faktu, iż dziennikarz kłamie mówiąc o tym, iż wiele osób wie, iż to brat Harriet jest seryjnym mordercom, poza tym uzgodnił ze strażnikiem archiwum, iż ten ma mu dać znać kiedy będzie z niego wychodziła – Salander (jedyna osoba, która mogła faktycznie odnaleźć fotografie i dane obciążające Martina). Trzeba również dodać, że psychopata był doświadczonym negocjatorem, zaprawionym w przemysłowych pojedynkach. Gdy Mikael spytał się czemu Martin to wszystko robi – tenże odpowiedział, iż dlatego iż jest to niezwykle proste „(...) Kobiety znikają cały czas. Nikt ich nie opłakuje. Imigrantki (…) Tysiące ludzi przewijają się co roku przez Szwecję (...)”.

O skrajnej deprawacji, braku uczuć i skrupułów moralnych u mordercy niech świadczy fakt, iż w trakcie gdy Mikael był kiedyś na obiedzie u Martina, w tym samym czasie, w piwnicy, w „sali tortur”, zamknięta w klatce była pochodząca z Białorusi dziewczyna, imieniem Irina. Dziennikarz szybko zrozumiał, iż sprawa morderstw była niejako dziedziczona w tejże rodzinie, gdy na pytanie dziennikarza co Martin robi z ciałami, ten ostatni odrzekł, iż w przeciwieństwie do swojego ojca, nie zostawia śladów po zbrodniach i wyrzuca zwłoki daleko na morzu, dzięki łodzi, zacumowanej przy pomoście.

Czytelnik dowiaduje się podczas rozmowy mężczyzn, iż nauczycielem Martina w „zbrodniczym fachu” był jego własny ojciec a samą inicjację brat Harrtiet – przeszedł jeszcze jako 14 letni chłopiec w miejscowości Uddevalla (gdzie zamordowano Lee Persson). „W przypadku morderstw na tle seksualnym działają ogólne prawidłowości dotyczące realizacji popędu seksualnego, m.in. ta, że najważniejszy jest „pierwszy raz”, co (...) oznacza, iż udany „pierwszy raz” wywołuje lawinę następnych „razy”. Istnieje nawet całkiem uzasadniony pogląd, że gdyby każdego przestępcę udało się złapać podczas owego „pierwszego razu” i surowo go ukarać, to w poważnym stopniu wyeliminowałoby się jego powtórzenie” [5]

Szefowi koncernu Vangerów niezmiernie podobało się posiadanie kontroli nad życiem i śmiercią drugiego człowieka, określał je mianem „boskiego uczucia”. Sam siebie sytuował jako seryjnego porywacza i gwałciciela, śmierć zaś występowała jedynie po to, by zatuszować popełnione zbrodnie. Martin wręcz delektował się pastwieniem nad swoimi ofiarami, szczególną zaś rolą przywiązywał do ich „rozczarowania”. „(…) Myślą, że przeżyją, jeżeli tylko będą robić wszystko zgodnie z moją wolą. Stosują się do moich zasad, zaczynają mi ufać, sądząc, że jestem ich kolegą. I do samego końca mają nadzieję, że to koleżeństwo coś znaczy. Rozczarowanie pojawia się wtedy, gdy nagle odkrywają, że zostały oszukane (…).” Wydaje się, iż na do opisu Martina jako seryjnego mordercy pasuje cytat zaczerpnięty z innego gwałciciela i zabójcy „Czuję się taki silny, kiedy potrafię zmusić te dziewczynę do robienia tego, czego chcę – kiedy zmuszam je do uległości. Jestem niczym... ale chcę być kimś”[6]

Brat Harriet zdawał się wiedzieć niemalże wszystko o kobietach, które porywał, interesował się potencjalnymi ofiarami, badał ich życiorysy, starannie planował każdą „akcję”, nie działał pod wpływem impulsu, rozważał niemalże wszystkie możliwe szczegóły, by przypadkiem nie stracić swojej społecznej pozycji. „(…) Muszę zidentyfikować ofiarę i rozpracować jej życie. Kim jest? Skąd pochodzi? Jak mogę do niej dotrzeć? Jak mam się zachowywać, żeby zostać z ofiarą sam na sam, nie ryzykując, że moje nazwisko kiedyś pojawi się w dochodzeniu policyjnym? (...)”.

Filozofia życiowa przemysłowca była głęboko odhumanizowana, pozbawiała osobę ludzką przyrodzonej godności człowieka. „(...) człowiek to skórzana powłoka, zawierająca komórki, krew i inne składniki chemiczne. O paru ludziach napiszą w książkach historycznych. Ale większość padnie i zginie bez śladu (…)”. Martin uważał, iż zalicza się do kasty osób mordujących dla przyjemności, żyjących specyficznie postrzeganą „pełnią życia”.

Ku istotnemu zdziwieniu dziennikarza, to jednak nie Martin zabił siostrę, choć rzeczywiście miał taki zamiar, lecz nie zdążył go zrealizować. Szef koncernu kompletnie nie wiedział co tak naprawdę działo się z Harriet. W tym momencie nasuwa się na myśl przypuszczenie czy tak naprawdę ten seryjny morderca zabijał inne kobiety, dlatego, iż nie mógł pozbawić życia tej która tak naprawdę chciał ? Wg Wilhelma Stekela opisującego zjawisko niezaspokojenia seksualnego podczas aktu dewiacyjnego, jego zasadniczą cechę stanowi „(…) impuls pierwotnie skierowany na inny obiekt. Ponieważ rzeczywiste pragnienie pozostaje niezaspokojone, a jedynie jego namiastka, wiec impuls nie zostaje wyciszony (…) powstaje swoiste perpetuum mobile, lezące u podłoża ustawicznego poszukiwania zaspokojenia, wprawiającego w ruch mechanizmy leżące u podłoża aktywności seksualnej”.[7]

Martin wyraźnie rozkoszował się faktem dotykania Blomkvista (przemysłowiec nigdy nie dotykał żadnego innego przedstawiciela tej płci, poza swoim ojcem). „Zawsze się zastanawiałem, jak smakuje mężczyzna” - odrzekł brat Harriet i pocałował Mikaela w usta. Wydawca „Millenium” nie tylko zawdzięczał Lisbeth znaczną pomoc przy rozwiązaniu zagadki, lecz również fakt, iż uratowała mu ona życie.

„(....) Martin Vanger mordował kobiety od połowy lat sześćdziesiątych. Przez ostatnie piętnaście lat – z częstotliwością jednej do dwóch w roku. Robił to tak dyskretnie i profesjonalnie, że nikt nawet nie domyślał się, że jest seryjnym mordercą. (…) Ofiarami Vangera były anonimowe kobiety, często świeżo przybyłe do Szwecji imigrantki, które w nowym kraju nie miały ani przyjaciół, ani znajomych. Pojawiały się prostytutki („Prostytucja to terytorium do szczególnie częstych i drastycznych przypadków wiktymizacji)[8] oraz inne kobiety o niskim statusie społecznym, nierzadko uzależnione, pozbawione opieki socjalnej (...)” - przewaga i niemalże bezkarność przemysłowca wynikała z faktu, iż oprawca doskonale wiedział, że dziewczyny wywodzą się w większości spoza kraju, pozbawione oparcia w rodzinie czy innych osobach bliskich nie byłyby w razie zaginięcia poszukiwane w żaden szczególny czy skoordynowany sposób. Przykładowo prostytutki narażone są często na agresywne akty ze strony mężczyzn. „(…) w większości przypadków zabójstwa dokonuje klient, który stwierdza, ze nie ma tu ryzyka wykrycia, i wykorzystuje (…) sprzyjającą sytuacje”[9]. W mniemaniu brata Harriet – kobiety te były pozostawione same sobie, wyizolowane i bezradne, potencjalna szansa na bezkarność popełnionych przez Martina zbrodni, zważywszy na jego status majątkowy i społeczny oraz skrupulatność w planowaniu morderstw była zatem bardzo wysoka, jednym elementem przeoczonym przez szefa koncernu był jego wuj oraz niejako zakonserwowana w nim chęć odnalezienia Harriet, czy raczej odszukania jej mordercy. Martin Vagner był „zbrodniczym pedantem”, gromadził swoiste „pamiątki” po ofiarach, przez co mógł w przyszłości po raz kolejny, choć częściowo zrekonstruować emocje („doznane rozkosze”) jakie wytwarzały się w jego chorej psychice.

Niejako głównym celem przemysłowca wydawało się nawet nie samo „złapanie króliczka” co nieustanna za nim „gonitwa”. „(...) Lisbeth nie mogła się oprzeć wrażeniu, że w gruncie rzeczy Vangera najbardziej interesowały same łowy (...)”. Już pozyskiwanie wiadomości dotyczących wyselekcjonowanej kandydatki na ofiarę musiało stanowić dla zbrodniarza zasadniczy składnik fantazji seksualnych. Prawdopodobnie skłonności maniakalne Martina były tak silne, iż na wszelki wypadek, opisywał w swoim laptopie niemal każdą przedstawicielkę płci pięknej, z którą się zetknął. „(...) W swoim laptopie stworzył bazę danych na temat setek kobiet. Były wśród nich pracownice koncernu, kelnerki z restauracji, w których zwykle jadał, recepcjonistki z hoteli, urzędniczki z Kasy Ubezpieczeń, sekretarki pracujące u znajomych biznesmenów i mnóstwo innych kobiet.(...) Zamordował (…) ich nieznaczną część, ale wszystkie wciągnięte do rejestru kobiety w jego otoczeniu były potencjalnymi ofiarami(...)”.

Mikael Blomkvist w pewien sposób podczas rozmowy z Lisbeth stara się niejako wytłumaczyć postępowanie, naszkicować jakieś główne motywy działania psychopaty, argumentując między innymi w ten sposób, iż winna była grupa pierwotna (rodzina), w której już jako chłopiec – Martin był świadkiem rytualnych morderstw swojego ojca, sympatyzującego z nazistami – Haralda Vangera, matka zaś na wszystko przymykała oko (o czym dziennikarz dowie się dopiero później podczas rozmowy z odnalezioną Harriet). Poza tym w wyniku przypomnienia sobie słów odnośnie kontaktów Martina z mężczyznami, a właściwie tylko z ojcem - nieżyjącego już wówczas – brata Harriet i ich w miarę spokojnego przeanalizowania dziennikarz „Millenium” doszedł do wniosku, iż zbrodniarz musiał być w dzieciństwie wykorzystywany seksualnie przez Haralda i dało mu to teoretycznie kolejny argument do polemiki z „Osą”. „(...) Powiedział, że nie jest homoseksualistą i że nigdy nie dotknął żadnego mężczyzny, z wyjątkiem swojego ojca. A to pozwala mi twierdzić, że... no cóż, jedyny nasuwający się wniosek jest taki, że ojciec go gwałcił i że ta seksualna przemoc musiała trwać dość długo. Chłopak został, że tak powiem, ukształtowany przez ojca. (…)”.

Lisbeth jednak słusznie zauważa, iż Martin miał wolną wolę, nie był ubezwłasnowolniony, powinien był wartościować zjawiska, miał taką samą szansę jak każdy inny i tym bardziej nie był jedynym dzieckiem przeżywającym traumę w dzieciństwie. Poza tym fakt, iż ktoś w fazie dorastania był świadkiem okrutnych niegodziwości nie oznacza przecież, że automatycznie taka osoba, gdy dorośnie musi naśladować swojego „nauczyciela”, ma to zapewne pewien wpływ, lecz z pewnością nie jest to czynnik decydujący i Martin nie był wewnętrznie zdeterminowany - bodźcem w postaci naśladowania ojca, miał okazję i możliwość przeciwstawienia się mu lub chociaż zaniechania procederu zaraz po jego śmierci (brat Harriet miał wówczas 17 lat i nie musiał iść wytyczoną przez przodka haniebną ścieżką niegodziwości). Ponosi zatem pełną odpowiedzialność za popełnione przez siebie zbrodnię i wyrządzone niewinnym ofiarą nieodwracalne krzywdy. „(...) Gottfried nie byl jedynym bitym dzieckiem na świecie. Parszywe dzieciństwo nie dało mu prawa do mordowania kobiet. Sam dokonał tego wyboru. I to samo dotyczy Martina (...)”.

Hakerka stwierdzi później, iż Mikael „(...) to dobry człowiek (..) nieznośnie naiwny, jeżeli chodzi o niektóre podstawowe kwestie moralne. Z natury pobłażliwy, zbyt łatwo wybaczał, tłumacząc ludzkie zachowania psychologicznymi wymówkami. I nigdy nie był w stanie pojąć, że największe drapieżniki na świecie rozumieją tylko jeden język (...)”.Trudno się z nią nie zgodzić i jakiekolwiek usprawiedliwianie czy złagodzenie sankcji dla Martina (gdyby przeżył) byłoby nonsensem, bowiem ten seryjny morderca (należący wg typologii do grupy typów hedonistycznych) ze względu na wyrachowanie i brak jakichkolwiek ludzkich uczuć nie zasługiwałby na nic innego niż najwyższy wymiar kary.

Uczeń przerósł mistrza. Gottfried tłumaczył mordy na kobietach pseudoreligijnymi motywami, jego syn zaś – robił to jedynie z czystej przyjemności, nie miał ku temu żadnych, nawet irracjonalnych pobudek, doskonale zdawał sobie sprawę, że żadna kłamliwa wizja nie wchodzi w grę. Poza tym – Martin był znacznie lepiej „przygotowany do mordowania” niż ojciec, zbierał więcej danych o ofiarach, miał pokaźniejsze zasoby gotówkowe, znacznie przewyższał ojca sprytem. Siostra również miała przejść swoistą konwersję na to obrzydliwe „hobby śmierci”, była jednak niewzruszona, nie podzielała perwersyjnej i odrażającej wizji świata i swojej przyszłości w kontekście pragnień „rodziny”, - w wyniku czego wydany został na nią nieodwracalny wyrok, przed wykonaniem którego udało jej się zbiec.

Wielokrotnie gwałcona dziewczyna, po raz pierwszy już w wieku 14 lat – przez własnego ojca i brata (kazirodztwo), pozbawiona oparcia ze strony matki (dla której sytuacja ta była indyferentna - „(...) Moja mama oczywiście wiedziała, co się dzieje, ale raczej się tym nie przejmowała (...)” - mówi podczas rozmowy z Mikaelem - Harriet) wyjawiła częściową prawdę jedynie swojej kuzynce – Anicie, dzięki której pomocy zresztą udało jej się uciec w Dniu Dziecka w 1966 roku, mając 16 lat. "Przeważnie ofiara informuje o swej "tajemnicy" przypadkowo i w sposób niezamierzony. Na przykład zwierza się przyjaciółce (...)" [10]

Okazało się bowiem, iż po śmierci ojca-oprawcy (Gottfreda) w jego rolę doskonale wpasował się syn – Martin. Wstyd młodej dziewczyny przed przyznaniem się, iż jej ojciec jest gwałcicielem i seryjnym mordercą oraz fakt, iż ona sama została wielokrotnie wykorzystana przez najbliższych – sprawił, iż Harriet opuściła bez słowa pożegnania rodzinne strony, a przede wszystkim zostawiła jedyną osobę którą z całej rodzinny kochała, czyli swojego wuja z zastrzeżeniem, iż nie wiedziała czy kiedykolwiek jeszcze zdoła się z nim nawet skontaktować, nie mówiąc już o spotkaniu. "Zgwałcone kobiety, z jednej strony winią się same, z drugiej zaś przez innych ludzi, a nawet przez przedstawicieli organów państwowych, przypisywana im jest współwina za te czyny" [11] „(…) Szerokie rozpowszechnianie mitów dotyczących zgwałcenia występuje nie tylko wśród mężczyzn, ale też wśród kobiet i to niezależnie od różnic kulturowych (...) zawierają one m.in. takie insynuacje jak - żadna kobieta nie może być zgwałcona wbrew swojej woli, kobiety chcą być gwałcone lub kobiety prowokują zgwałcenie swoim zachowaniem (...) policjanci, którym te sprawy są zgłaszane, dla przezwyciężenia tych mitów i obiektywnego podejścia do ofiar powinni przechodzić odpowiednie szkolenie". [12]

Dziewczyna jednak zawsze wysyłała na urodziny – Henrikowi zasuszone kwiaty nie po to by sprawić mu przykrość (ten błędnie sądził, iż robi to morderca dziewczyny, by dodatkowo z niego zakpić) lecz mając nadzieję, iż odczyta on w sposób właściwy ich znaczenie – jako symbol, tego, że Harriet gdzieś tam na końcu świata żyje, lecz niestety nie może się ujawnić. "(…) Dziś pewne jest, że seksualne nadużycia wobec dzieci stanowią częste rzadko zgłaszane i źle kontrolowane przestępstwa, mające miejsce w środowisku przede wszystkim bliskim społecznie ofierze"[13]

„Badania wykazały, iż niewielu seryjnych zabójców pochodzi z dotkniętych nędzą i rozbitych rodzin. Wielu zabójców rozpoczęło swoje życie w pełnych rodzinach mających stosunkowo wysokie i stabilne dochody. Rodziny przyszłych seryjnych zabójców z zewnątrz wydawały się normalne, jednak w rzeczywistości były dysfunkcjonalne. W rodzinach ponad połowy zabójców występowały przypadki choroby umysłowej (…) Najbardziej chyba jednak znamiennym faktem jest to, że wszyscy badani seryjni zabójcy doświadczyli w dzieciństwie „emocjonalnej przemocy”, czyli przemocy, której poddany jest głównie umysł dziecka”[14] W opis ten w pełni wpisuje się Martin Vanger, pochodzący z zamożnej rodziny szwedzkich przemysłowców, gdzie jego ojciec stale znęcał się nad nim i jego siostrą w dzieciństwie, matka nie reagowała a podstawowe funkcje wychowawczo - społeczne były zaburzone. "Patologia życia rodzinnego jest jedną z kategorii patologii społecznej, którą można określić jako negatywną kategorię zjawisk społecznych. Chodzi tu o zjawiska społeczne ujemnie oceniane przez społeczeństwo ze względu na swą społeczną szkodliwość, na swą kolizję z obowiązującym kodeksem moralnym czy prawnym".14

"Biorąc za podstawę wyjaśnione morderstwa seryjne, można stwierdzić, że statystyczny morderca seryjny to z reguły biały człowiek który przy pierwszym przestępstwie nie przekroczył jeszcze 30 roku życia, nie jest żonaty i nie ma dzieci (...) jego ofiary to w dwóch trzecich kobiety" [15] Również w tym aspekcie, Martin spełniał wszystkie kryteria pozwalające przyporządkować go do kategorii seryjnych morderców.

Warto dodać, iż Szwecja jest jednym z pięciu europejskich krajów, gdzie stosowanie kar fizycznych jest zabronione (choć dopiero od 1979 roku, ojciec Harriet zginął w 1965). W szwedzkim kodeksie rodzinnym i opiekuńczym zakaz został wyartykułowany w sposób następujący "dzieci (...) nie mogą być przedmiotem fizycznego karcenia ani innych upokarzających kar". [16] Można próbować starać się wytłumaczyć fakt popełniania rażących przestępstw oraz wykorzystywania dzieci poprzez rozbicie struktury rodzinnej, nadużywanie alkoholu czy obojętność matki w stosunku do zachowań ojca wobec Harriet, jednakże w kwestii tak okrutnych morderstw popełnianych w sposób świadomy i umotywowany jedynie popędem seksualnym przy jednoczesnej „grze pozorów” nie sposób jest obronić Martina Vangera. W przypadku rodzica wykorzystywanej dziewczynki nie mamy do czynienia w żadnym razie z pedofilią lecz kazirodztwem ("jest trzecia grupa, zwyczajnych, dorosłych facetów, którzy, mówiąc kolokwialnie, biorą to, co mają pod ręką, nadużywając władzy wobec dzieci. To nie są pedofile i nazywanie ich takim określeniem jest niewłaściwe, bo odwraca uwagę od problemu")[17]. "To, czy w grę wchodzi pedofilia, czy na przykład kazirodztwo, jest ważne przy określaniu sposobu, w jaki ofiara molestowania powinna się zgłosić po pomoc. W przypadku kazirodztwa zwykle, pośrednio bądź nie, zaangażowana jest rodzina, więc lepiej poprosić o pomoc kogoś z zewnątrz. Matka, która często jest osobą zaangażowaną, może powiedzieć: „Ach, wydaje ci się, nic się takiego nie dzieje”(...) Na szczęście przypadki molestowania nieletnich są coraz częściej ujawniane. – Między innymi dzięki mediom (...)"[18]. „(…) rodziny dewiacyjne to takie, w których dochodzi do molestowania seksualnego córek przez ojców (…)”.[19]

Obecny kodeks karny w swej istocie zapewniałby właściwą ochronę zwłaszcza kobiet i dzieci, gdyby społeczne przyzwolenie na pewne aspekty życia rodzinnego było mniejsze, tzn. gdyby narzędzia jakimi dysponuje wymiar sprawiedliwości mogły by być urzeczywistniane w wyniku chociażby czujności sąsiedzkiej i nie przyjmowaniu postawy indyferentnej w stosunku do tego co dzieje się „zza ścianą”. Niestety współcześnie sprawy sąsiadów rzadko stanowią przedmiot zainteresowania innych osób, miedzy innymi poprzez powstanie całych osiedli „anonimowych blokowisk”. Istotna powinna być zwłaszcza aktywizacja zbiorowości lokalnych, między innymi poprzez realizacje takich elementów, jak wykreowanie nawyku postrzegania zdarzeń, które powinny być odczytywane jako sygnały zagrożenia czy polepszenie gotowości do współpracy ze sformalizowanymi agendami kontroli społecznej (policją, sądem) czy też poprzez wdrożenie technicznych możliwości (np. posiadanie numeru telefonu). Organizowanie tzw. „neighborhood watch”[20] – grup sąsiedzkiej czujności może do pewnego stopnia zabiegać niektórym rodzajom – przeciw życiu i zdrowiu, jak również seksualnym.

autor: Łukasz Rosiak

[1] L. Gardocki, Prawo Karne, wyd. 14, Warszawa 2008, s. 47; identycznie B. Namysłowska-Gabrysiak Prawo Karne – część ogólna, wyd. 4, Warszawa 2008, s. 28.

[2] http://www.orator.pl/zpwdps4.php dostęp 28 listopada 2009.

[3] Wytyczne UE w sprawie aktów przemocy wobec kobiet i zwalczania wszelkich form dyskryminacji kobiet.

[4] A.Czerwiński, K.Gradoń, Seryjni mordercy, wyd. Muza SA, s. 35.

[5] A.Czerwiński, K. Gradoń, Seryjni mordercy, wyd. Muza SA, s. 313.

[6] słowa Alberta DeSalvo, seryjnego mordercy, zwanego „dusicielem z Bostonu”.

[7] W. Stekel, Der Fetischismus dargestellt für Ärtze und Kriminologen, Berlin 1923.

[8] B. Hołyst, Socjologia kryminalistyczna, Warszawa 2007, s.140.

[9] B. Hołyst, Socjologia kryminalistyczna, Warszawa 2007, s. 401.

[10] B. Hołyst, Wiktymologia, wyd. LexisNexis, s. 922.

[11] H. Kury, M. Pagon, B. Lebnikar, Wie werden Opfer von (Sexual-) Strafataten von der Polizei gesehen ?,

Kriminalistik 2002, nr 12, s.735.

[12] H. J. Schneider, Sexueller Missbrauch an Kindern [in:] Kryminalistik 1997, nr. 7, s. 458.

[13] A. Czerwiński, K. Gradoń, Seryjni mordercy, wyd. Muza SA, s. 313.

[14] Z. Tyszka, Socjologia Rodziny, Warszawa 1974, s. 281.

[15] B. Hołyst, Wiktymologia, wyd. LexisNexis, s. 515.

[16] B. Hołyst, Wiktymologia, wyd. LexisNexis, s. 463.

[17] http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Potwor-z-Grodziska-nie-jest-pedofilem,wid,10366027,wiadomosc.html dostęp 06.12.2009

[18] http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,page,3,title,200-zl-za-seks-z-corka-czy-to-pedofilia,wid,11767625,wiadomosc.html dostęp 06.12.2009

[19] B. Hołyst, Socjologia kryminalistyczna, wyd. LexisNexis, s.120.

[20] J. Błachut, A. Gaberle, K. Krajewski, Kryminologia, wyd. InfoTrade, s.495-496.